Dzień spódnicy – w ujęciu czytelniczym

W ramach naszego Szkolnego Kalendarza Okazji Czytelniczych – świętowaliśmy dzień spódnicy. Przeczytaliśmy sobie w gronie klasowym, a raczej: w kilku klasowych gronach – jeden fajny rozdział „Piaskowego Wilka”, zatytułowany „Odświętnie i pięknie”.

Spódnica stała się wdzięcznym pretekstem do czytania – to najważniejsze, ale także okazała się dobrym kawałkiem materiału ( nomen omen) do rozmów obyczajowych. Jak to? A tak to. Otarliśmy się o reguły ubierania odświętnego – czyli: czy zawsze można ubrać się według własnego widzimisię? Czy z okazji ważnego święta wystarczy tylko po prostu włożyć swoje najpiękniejsze ubranie i wyglądać wyjątkowo pięknie? I czy wypada ubrać błyszczącą błękitną pelerynę na przyjęcie urodzinowe pewnej prawie stuletniej pani? Czy raczej należy włożyć sukienkę z koronką, nawet jeśli się jej nie lubi? Czy na pewno najważniejsze jest to, żeby na przyjęciu goście dobrze się czuli i dobrze bawili? Czy czasem – czasem trzeba się poświęcić, wkładając uwierające spodnie i zapinając koszulę pod samą szyję? i jeszcze dołożyć muchę. Gryzącą. Prawie jak tse tse. Niektórzy z nas, a zwłaszcza męska część nas, zdobyli wiedzę podstawową z dziedziny garderobiano – modowej, a mianowicie: jak odróżnić sukienkę od spódnicy; co to takiego garsonka i mankiety. Mam nadzieję, że garsonka zasiadła dostojnie w umysłach młodszej młodzieży na dobrym miejscu – obok garnituru.

Na pożegnanie zakręciliśmy sobie parę piruetów spódnicami, których nie mieliśmy – proszę sobie wyobrazić – na sobie. Chłopaki także, a co? I co ciekawe – usłyszeliśmy szelest różowego tiulu. Boski!

(Joanna Stefańska – Cieślak)