Z Jedynką przez Świat.
Tej soboty nasz zespół pedagogiczny skonsolidował siły, uśmiechnął się przyjaźnie do Gości i otworzył szeroko drzwi szkoły… A gościliśmy sporą grupę tak zwanych przedszkolnych starszaków – czyli sześciolatki – oczywiście z rodzicami.
Zaprosiliśmy ich do szkoły, by przedstawić ją tak, jak na to zasługuje – jako miejsce bezpieczne, przyjazne, pełne opiekuńczych, kompetentnych i pomysłowych ludzi.
Chcieliśmy spodobać się dzieciom i ich rodzicom, by nabrali przekonania, że to świetne miejsce na edukację, przygodę i przyjaźnie. Że z Jedynką warto iść przez świat.
Z Jedynką przez świat, zatem. Oto było właśnie motto sobotniego przedpołudnia, które spędziliśmy wspólnie w naszej szkolnej – znanej – ale jakże odmienionej przestrzeni. Rodzice naszych potencjalnych uczniów (również oni sami, ma się rozumieć), odbyli tutaj edukacyjny spacer. Przystając na kolejnych lądach, które na co dzień są salami zajęć edukacyjnych w SP1, w Będzinie, w Polsce, Europie. Tymczasem tego dnia stały się one lądami świata. Kontynentami, po których można było odważnie i z ciekawością właściwą dzieciom – porozglądać się. Zapoznać się z kolorem, wielkością, klimatem, fauną i florą. Położyć dłoń na globusie. Poczuć kształt. Wprawić Ziemię w ruch. Spotkać się z żubrem, tukanem, iguaną, kangurem i pingwinem. Spokojnie! Oczywiście wszystko odbyło się bezpiecznie, w przestrzeni wyłącznie wyobraźniowo-ilustracyjnej, czyli bez narażenia na ewentualny atak tygrysa.
Przygotowaliśmy wiele atrakcji edukacyjnych, ponieważ dobrze znamy dziecięce zamiłowanie do nauki. I tak nasza podróż rozpoczęła się o godz.10.00. W świetlicy uroczyście powitano Gości oraz poczęstowano ich porcją informacji o funkcjonowaniu i ofercie szkoły. W tym czasie dzieci mogły oswoić kształty lądów amerykańskich i afrykańskiego, rozejrzeć się po skalistych zakątkach Ameryki, dotknąć sztucznego pająka, oceanicznych stworzeń wykolorowanych starannie w rozmiarze xxl oraz zabytków europejskich.
Zaopatrzeni w niezbędnik informacyjny Goście, wyruszyli, zgodnie z kierunkiem wyznaczanym przez naszych przewodników: w stronę Azji – sali gimnastycznej, gdzie mistrz ceremonii przedstawił zawodnika karate kyokushin, zdobywcę licznych trofeów i gdzie odbyła się prezentacja karateckiej gracji, siły, precyzji, i zwinności. Następnie taniec grupy cheerleaderek w składzie: Kinga, Nina i Julie Trzy. I wreszcie tor przeszkód udostępniony potencjalnym uczniom. Po to, by mogli oni przymierzyć się do swojej przyszłej sali gimnastycznej oraz zażyć rozgrzewki przed podróżą na kolejny ląd. Ląd ten znajdował się na piętrze pierwszym. W sali nr 15. Tutaj nasi nauczyciele zaprezentowali wiedzę o kontynentach w pigułce. Pigułka połknęła się koncertowo, a dzieci wiedzę nabytą przez wchłonięcie sprawdziły w quizie. Jeszcze tylko pieczątka na rączkę – podaj rączkę szybko podaj, czasu szkoda – Afryka dzika czeka w sali 18. A tam projekcja filmu przyrodniczego o zwierzętach sawanny. Dzieci wyklejają kontur Afryki charakterystycznymi dla tego terenu zwierzętami.
Następnie sprawdziliśmy umiejętność dostosowania się organizmów dzieci sześcioletnich do dynamicznych zmian temperatury, czyli: drastyczna zmiana klimatu 🙂 Antarktyda w sali nr 16 i 17. Tutaj błyskawiczne zajęcia ze szczegółowa instrukcją (przy pomocy lub bez pomocy rodzica): zrób sobie opaskę – pingwinka z przygotowanych elementów. Oczka przyklej równiutko, żeby pingwinek dobrze widział dalszą drogę i pędź na piętro drugie, do Europy – w sali nr 1 i 4. Ponieważ w Europie wszyscy kochamy pingwiny, więc nikt nie wystraszy się dziecka w opasce na głowie. A już na pewno nie w Klubie Szalonych Zwierzaków. Tutaj napisano “wejdź cicho, okaż szacunek i poczuj magię przyjaźni”. Wprawdzie napis na drzwiach straszył, że “głaskanie tylko wzrokiem”, ale właściciele zwierząt pozwolili również na kontakt dotykowy czyli to co wszyscy na świecie lubią najbardziej w świecie: głaskanie zwierzątka. Pomyziać można było pieski, kotka, świnkę. Natomiast z pająkiem – ptasznikiem, brazylijskim imigrantem na lądzie europejskim, nawiązaliśmy jedynie kontakt wzrokowy. Jak i ze straszykami filipińskimi: Sungaya inexpectata, czyli patyczkami, które nie we wszystkich budziły chęć głaskania, ale już zainteresowanie – owszem.
Islandzkie gejzery obserwować można było w sali nr 1. Tam istne szaleństwo żywiołów i totalna egzotyka: prezentacja aktywności wulkanów, syk unoszącego się gazu, erupcja lawy i absolutnie na żywo: węże faraona wyrastające z piasku. W żywym ogniu !!! A wszystko z zachowaniem środków ostrożności i przy użyciu magicznych mikstur sporządzonych w oparciu o wiedzę chemiczną z zakresu związków sody z octem 🙂 Czyli po mugolsku: bez magii i zaklęć.
Ochłonąć można było dopiero w Australii, w sali nr 11. Tam, za sprawą googli VR, otwierała się przed każdym zarówno Opera w Sydney, jak i nocne niebo nad Australią. Pokaz skoków prezentował kangur rudy – największy z kangurów, a pokaz pływackich umiejętności – wielkie żółwie morskie Rafy Koralowej. No i po prostu: zwyczajnie, po dziecięcemu można było w Australii pobawić się klockami lego education i zobaczyć drukarkę 3d, podczas drukowania breloczków do kluczy w kształcie serca z napisem SP1.
W Ameryce szybki trening pamięci – graliśmy tutaj w memory. Po angielsku dzieciaki śpiewały i tańczyły. A nam, nauczycielom, wydawało się, że wszyscy są całkiem zadowoleni. Jeszcze tylko pieczątki na rączki, ciasteczko i balonik. Do zobaczenia.
Czekamy na was. Po wakacjach będzie już czas idealny, ponieważ troszkę jeszcze podrośniecie – tyle, by nie trzeba było wspinać się na krzesełko, kiedy chce się dosięgnąć do tablicy.
(J. Stefańska-Cieślak)






